czwartek, 15 maja 2014

Rozdział 10

Dedyk dla Juleczki-Puchatka:*
Matko,jakie tu mają wygodne łóżka.Jest już 12:00,a ja ciągle leże.Nie wiem sama,czy to wina wczorajszego zmęczenia,czy tego,że nie chce widzieć Adama.Dobra czas coś ubrać.Może TO,jest spoko.Gdy się przebrałam,ktoś zapukał do drzwi.Otworzyłam JE,a tam stał...Adam!Od razu posmutniałam.
-Mogę wejść do środka,maleńka?
-Łał,pytasz mnie o zdanie.Moja odpowiedź brzmi nie.
-Oj kochanie,mówiłem ci coś wczoraj.Prawda?
-Chyba jestem głucha,bo nie słyszałam-Adam złapał mój podbródek,tak bym patrzyła mu w oczy.
-Gdyby nie moja praca,nauczył bym cię,że czasami warto trzymać buzię na kłódkę.A teraz może mały pocałunek na pożegnanie?
-No chyba śnisz.
-Trudno biorę,co moje-jego usta znów dotknęły moich,ale dziś odepchnęłam Adama i dałam mu "z liścia".
-Kurwa,jeszcze za to zapłacisz!
-Hahaha,już się boję.
-No i powinnaś,kotku-widziałam tylko jak chłopak mojej cioci się oddala.
Uff...mam go już z głowy.Śmiesznie wygląda z tym czerwonym policzkiem.Gdy zeszłam na dół zobaczyłam moją ciocię Emmę,która właśnie niosła torby z zakupami.
-Cześć Duniu,mam dla ciebie niespodziankę-była taka szczęśliwa,że nie chciałam jej tego burzyć.
-Jestem bardzo ciekawa.
-Otóż pan Smith,urządza bal charytatywny.I my jesteśmy a niego zaproszeni!
-Łał,jak fajnie.Kocham Cię!
-Ja ciebie też.Spójrz TEN zestaw kupiłam dla ciebie-jaki on był śliczny,moja ciocia jest najlepsza na świecie.
-O której się zaczyna?
-Jedziemy o 19:30.
-Ok,to ja idę się szykować.
-A ja szybko gotuję obiad-wbiegłam szybko na górę rozrzuciłam kosmetyki na łóżko i zaczęłam się przygotowywać...
Matko,jak czas szybko leci.Była już 19:25.Spóźnimy się jak nic,ale kogo to wina,oczywiście pana Króla.Snobowatego,durnowatego biznesmenika,który myśli,że może mieć cały świat.Nagle wszedł do domu.No nareszcie!
-Już jestem-złapał za rękę moją ciocię i wyszliśmy.Potem jechaliśmy limuzyną,a gdy byliśmy już na miejscu Adam wysiadł pierwszy i podał mi dłoń,której nie przyjęłam.Łał,ile ten facet ma szmalu,jak lodu.Wszędzie są porozstawiane stoły z pięknymi nakryciami.Piękna fontanna i ogród,w którym rosną białe i czerwone róże.Gdy wchodziliśmy powitał nas GOSPODARZ.Pocałował rękę mojej cioci,która mnie przedstawiła.Od razu było widać jak on na nią patrzy.Gdzie Emma ma oczy?! Ma takie ciacho pod nosem,a woli szwendać się z takim szaleńcem.Nagle spostrzegłam znaną mi twarz.Chwila,a no tak to jest Paula.Byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami w dzieciństwie.Muszę spytać co tam u NIEJ.Łał,ale wyładniała.Gdy do niej podeszłam rozpoznałam mnie i zaczęłyśmy się do siebie tulić.
-O mój boże! Gdzie ty się podziewałaś?!
-A no tam gdzie zawsze.
-Hahaha moja kochana Dunia.
-Oj przestań,Paula.
-Opowiadaj,co słychać?
-A jakoś leci...
-No to fajnie.A chłopcy?Masz jakiegoś?
-Ja...-lecz nie zdążyłam dokończyć,gdyż ktoś mi przerwał.
-Witam panią-powiedział Adam do Pauliny.
Nienawidzę go!Jego ręka dotknęła moich pleców,delikatnie je gładząc.Chciałam ją strząsnąć,ale nie będę się szarpać i krzyczeć przy ludziach.Moja dawna przyjaciółka patrzyła na Adama jak na jakiegoś super przystojniaka.Co one w nim widzą?!Tę zimną aurę?!
-Cz...Cześć,jestem Paulina White-podała mu dłoń,którą on uścisnął.
-Ja już pójdę,przepraszam-powiedziałam Pauli.
-Tak szybko mnie zostawiasz.Jeszcze się nawet nie zdążyłem odegrać,mała-powiedział do mnie na ucho.
-Odwal się człowieku,jesteś chory-powiedziałam do niego.
-Mam ci pokazać jak traktuje takie wyszczekane dziewczyny?
-Nie,dziękuje-odeszłam od nich i skierowałam się w stronę stołu z ponczem.Zauważyłam przy nim naszego przystojnego gospodarza.
-Witam cię,Ado-powiedział do mnie i pocałował moją rękę.
No ten facet,to miał klasę i  elegancję,a nie chamski podryw.
-Widzę,że zna pan moje imię,ale ja nie znam twojego.
-Maksymilian Smith,właściciel rezydencji i prezes kilku dobrze prosperujących firm.
-Łał,mam do ciebie pytanie o ile mogę?
-Jasne,jestem otwartym człowiekiem.
-Co sądzisz o mojej cioci?-Max zakrztusił się ponczem.
-Myślę,że Emma jest inteligentną i piękną kobietą.
-Czyli podoba ci się?-mężczyźnie nie było dane dokończyć,gdyż zaczął się pierwszy taniec.
-Mogę prosić?-powiedział do mnie Max.
-Jasne,jestem otwarta na ludzi-zacytowałam jego słowa,na co posłał mi uśmiech.
Zaczęliśmy tańczyć,biedna ciocia została poproszona do tańca przez Adama.Lecz nagle przyszedł czas na zmianę Max poszedł do Emmy,a ja musiałam tańczyć z panem Królem.Próbowałam  go nie dotykać.A TANIEC trwa,kiedy ta męka się skończy?!Gdy muzyka przestała grać dygnęłam na podziękowanie i chciałam jak najszybciej stamtąd wyjść.Gdy kierowałam się w stronę wyjścia,usłyszałam głos Adama w głośnikach.
-Moje kochanie,jesteśmy już z sobą dłuższy czas.To były najpiękniejsze chwile mojego życia.Dlatego dziś pytam cię-Adam uklęknął i wyjął pierścionek-Czy zostaniesz moją żoną?
-Tak,oczywiście.Kocham cię!-ciocia popłakała się i włożyła pierścionek na swój palec.
SPOJRZAŁAM na ten cały cyrk  z zaręczynami,a potem na Maxa.O matko,był taki smutny.To jemu należy się ktoś taki jak Emma.Mam dość,nie chce tego słuchać,wychodzę.
-Ada,poczekaj!-usłyszałam krzyk mojej przyjaciółki Pauli.
-Słucham?
-On,to chłopak twojej cioci?
-Tak,a co?
-Myślałam,że ty z nim chodzisz.
-Hahaha nigdy.
-No to masz kogoś?
-Jest wiele ludzi,których kocham.
-Aha,rozumiem.Już mi nie ufasz.
-Nie,ufam ci.Tylko moje serce jeszcze nie wybrało-Paula spojrzała na mnie i uśmiechnęła się.
-Dlaczego wybiegłaś?
-Jak to wytłumaczyć?Nie toleruję nie których osób na tym balu.
-No,ale za chwilę będziemy zbierać pieniądze na dzieci.
-Ja nie mam pieniędzy.
-Ale ja mam i potrzebuję rady.
-No niech ci będzie-wróciłam z Pauliną na salę.
Siedziałyśmy tam z godzinę bo moja szalona przyjaciółka nie mogła się zdecydować.Potem poszłyśmy do niej ,dała mi TEN strój.I poszłyśmy na imprezę.TAŃCZYŁYŚMY,piłyśmy i szalałyśmy,to było cudowne.Nigdy tak dobrze się nie bawiłam.Nagle wpadłam na pomysł by zadzwonić do Dawida.
Po pierwszym połączeniu odebrał.
-Cześć piękna,co tam słychać?
-Dawid,ja cię kocham!-krzyknęłam do telefonu,a potem się rozłączyłam.
Hahaha to było dobre,teraz do Alexa.Po pierwszym sygnale odebrał.
-Hej mała,co tam?
-Cześć,kochany.Życzę ci dużo dzieci i szczęścia z Marcelinką.Kocham was ludzie!-powiedziałam do telefonu,a potem się rozłączyłam i wyłączyłam komórkę.
-Co ty robiłaś?-zapytała się mnie Paulina.
-Wyznawałam miłość-zaczęłyśmy się śmiać.
Gdy tańczyłyśmy,nagle w klubie pojawił się Adam.Wzięłam od Pauli butelkę z alkoholem i podeszłam do pana prezesa.NAPIŁAM się przy nim i upuściłam wino na podłogę.Sama nie wiem dlaczego,ale zaczęłam całować się z tym palantem.Może tego potrzebowałam,a może zrobiłam to bo tak mi się podobało?Nie obchodzi mnie to,teraz liczy się ten dzień i ta chwila.Włożyłam ręce we włosy Adama i zaczęliśmy iść w stronę baru.Posadził mnie na blacie i dalej CAŁOWAŁ.O matko,cholernie mi się to podoba.Nagle podeszła do nas Paula,gdy zaczęła mówić Adam zaczął całować moją szyję.
-Ada,musimy iść,bo zabierzemy się z chłopakami.
-Ja nie idę.Mam coś do załatwienia.
-Ok,to do jutra.Pa-powiedziała i wyszła.
-Ada,jesteś niesamowita-powiedział narzeczony Emmy.
-Ty też,kochanie-Adam zsadził mnie z blatu i pociągnął w stronę samochodu.
-Gdzie jedziemy?-zapytałam się pana prezesa.
-Do mojego domu-uśmiechnął się zawadiacko.W tej chwili nic mnie nie obchodziło.Lecz gdybym wiedziała,jak to się skończy,nigdy bym nie piła tego cholernego wina...
 ---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dzisiejszy rozdział dedykujemy Puchatkowi (Julce) :*Mamy nadzieję,że będzie się podobał ;) Do następnego/Uśka i Tuśka

3 komentarze: